O tym, że wino jest dobre prawie na wszystko wiedziano już w starożytności. W tamtych czasach spożywano je bez większych ograniczeń, leczono nim choroby, znieczulano ból, a czasem podawano je nawet zwierzętom hodowlanym w celu złagodzenia ich usposobienia. Zdarzało się też, że w taki czy inny sposób uderzało ono ludziom do głowy trochę za bardzo i w konsekwencji robili różne, nie najmądrzejsze rzeczy. Od tysięcy lat wino jest jednym z najpopularniejszych napojów alkoholowych, pitym podczas wielkich, wystawnych przyjęć i podczas bardziej intymnych spotkań z przyjaciółmi. Praktycznie od zawsze stosowane było również w kuchni jako dodatek do potraw, który potrafi dokonać absolutnej transformacji smaku - tak jak w przypadku prezentowanego dzisiaj gulaszu cielęcego.

Wołowinę i cielęcinę Włosi i Grecy jedli od najdawniejszych czasów. Hodowla bydła była bardzo dobrze rozwinięta już w starożytności, kiedy to powstały pierwsze ustrukturyzowane dzieła opisujące najlepsze praktyki w tym zakresie. Sam Arystoteles rozpowszechniał sprawdzony sposób na oswajanie najtrudniejszych osobników, który doskonale sprawdzał się jednocześnie jako działanie profilaktyczne, które miało zapobiegać chorobom zwierząt. Taki efekt miało mieć regularne podawanie im wina w połączeniu z okresowym przegładzaniem i łagodnym traktowaniem (choć pisał też coś o wykorzystywaniu rozżarzonych węgli). Pytanie nasuwa się samo - czy gdyby ograniczyć się wyłącznie do wina, to czy efekt nie byłby identyczny?
Sami Rzymianie też nie stronili od wina, a nierzadko spożywali go nawet więcej niż wody. Po pierwsze dlatego, że często było ono łatwiej dostępne niż świeża woda, a po drugie dla zdrowia (wiadomo!), ponieważ wodą w tamtych czasach zdecydowanie łatwiej było się zatruć. Niestety w tym względzie był pewien szkopuł, o którym Rzymianie nie wiedzieli, a który mógł mieć istotny wpływ na kondycję wielu z nich.
Otóż w starożytności często wino spożywane było z ołowianych kielichów i jak okazało się dopiero wiele, wiele lat później, mogło prowadzić to do bardzo poważnych konsekwencji. Niektórzy twierdzą, że jeden z cesarzy - Kaligula - właśnie na skutek zatrucia ołowiem zmienił się tak bardzo, że przeszedł do historii jako jeden z najbardziej okrutnych i niezrównoważonych psychicznie władców tamtych czasów.
Kiedyś miał on wypowiedział wojnę samemu Neptunowi, bogowi wód, chmur i deszczu. Dziwne? Nie, to jeszcze nie jest dziwne, ale przedsięwzięcie na pewno do trywialnych nie należało, chociażby biorąc pod uwagę aspekty czysto techniczne. Wypowiedzenie wojny to jedno, ale jak taką wojnę prowadzić? Nic prostszego - wystarczy wysłać swoich legionistów na brzeg morza, rozkazać im uderzać mieczami fale i rzucać do wody włócznie. Doskonałym pomysłem może być też zbieranie łupów wojennych, a w tym celu wystarczy, żeby waleczni wojownicy, po zwycięskiej bitwie pozbierali z plaży muszelki. Kaligula z pewnością musiał mieć coś nie tak z głową, ale jedno trzeba mu oddać - fantazji mu nie brakowało!
Zatem jeśli wpadnie Wam kiedyś do głowy jakiś z pozoru głupi pomysł albo jeśli kiedyś przytrafi się kac moralny po wypiciu zbyt dużej ilości wina, pomyślcie o wielkim rzymskim cesarzu, na którego skierowane były oczy całego narodu, a zapewniam, że poczujecie się zdecydowanie lepiej!
Dzisiaj zapraszamy na gulasz cielęcy z ziemniakami, czyli spezzatino di vitello con patate.
Czego potrzeba?
1 kg cielęciny
0,5 kg ziemniaków
800 ml bulionu
100 ml białego wina
2 marchewki
1 średniej wielkości seler
1 cebula
Gałązka świeżego rozmarynu
Gałązka świeżego tymianku
2 płaskie łyżki mąki
No i co dalej?
Na rozgrzaną oliwę wrzucamy pokrojoną w drobną kostkę cebulę i smażymy przez kilka minut - do czasu aż zmięknie
Dodajemy pokrojone w drobną kostkę marchewki i seler. Wszystko smażymy jeszcze przez kilka minut
Teraz wrzucamy pokrojoną na małe kawałki cielęcinę i znowu smażymy do czasu aż nabierze koloru, co jakiś czas mieszając
Przyprawiamy solą i pieprzem, posypujemy mąką i dokładnie mieszamy
Dolewamy wina, znowu mieszamy i gotujemy wszystko przez 10 minut
Teraz już z górki - zalewamy bulionem, dodajemy zioła i gotujemy przez około półtorej godziny. Zioła można wcześniej zawinąć w gazę - będzie je łatwiej później wyłowić. Co jakiś czas mieszamy, mieszamy, mieszamy...
Wyciągamy zioła, za to wrzucamy obrane ziemniaki
Gotujemy do czasu, aż ziemniaki zmiękną i gotowe
Przekładamy do miseczek i zajadamy bez opamiętania!