Dzisiaj w roli głównej mamy orzechy włoskie. A wiecie co wspólnego mają orzechy włoskie z włoszczyzną? Oba przywędrowały do nas z Włoch - włoszczyznę przywiozła królowa Bona (tego uczą w szkołach i każdy to wie), a orzechy włoskie przywiózł z Rzymu święty Jacek (czyli dominikanin Jacek Odrowąż) jakieś trzysta lat wcześniej. Swoją „włoskość” w nazwie mają tylko w Polsce, a poza naszym krajem nikt nie postrzega ich za bardziej włoskie niż na przykład migdały czy orzechy laskowe.

Jacek Odrowąż to bardzo ciekawa postać - taki nasz polski podróżnik sprzed około ośmiuset lat. Czasy, w których żył dla większości ludzi nie należały do najłatwiejszych, ale on miał dużo szczęścia, ponieważ urodził się w dość uprzywilejowanej rodzinie. Była ona nie tylko niezwykle zamożna, ale też dość pobożna, o czym świadczyć może fakt, że należało do niej dwóch biskupów krakowskich i dwie osoby, które Kościół po jakimś czasie uznał za błogosławione.
Poznał on w swoim życiu kilka bardzo znanych osób, o których każdy z nas słyszał. Naukę rozpoczął pod okiem Wincentego Kadłubka (tego od Kroniki dziejów Polski). Jakiś czas później został przyjęty do zakonu dominikanów przez samego założyciela, czyli świętego Dominika we własnej osobie. Miało to miejsce podczas wizyty Jacka w Rzymie - takich krótkich spontanicznych odwiedzin, które trochę się przeciągnęły i ostatecznie trwały przez około dwa lata. Według legendy to właśnie wracając z tego niedługiego wypadu do Włoch miał przywieźć do Polski pewnie nieznane u nas wcześniej orzechy.
Wydaje się to dość nieprawdopodobne, ponieważ do kraju wyruszył na własnych nogach, a po drodze zahaczył jeszcze o Bolonię, Padwę, Treviso, Austrię, Czechy i Morawy. Spacer do Polski zajął mu tak mniej więcej dwa lata, więc czy to możliwe, że przez ten cały czas miał przy sobie orzechy - po to tylko, żeby przywieźć je do Polski i zasadzić pierwsze drzewo?
Może maczał palce w sprowadzeniu ich do Polski, ale raczej sam tego nie dokonał. W każdym razie mniej więcej od tego czasu zaczęły się one w naszym kraju rozpowszechniać i od tego czasu nazywane są u nas orzechami włoskimi.
Jackowi Odrowążowi możemy zatem zawdzięczać możliwość przygotowania w Polsce makaronu w sosie orzechowym!
Czego potrzeba (2 porcje)?
300g spaghettoni
150g orzechów włoskich
20g orzeszków pinii
30g Parmigiano Reggiano
150 ml mleka
70 ml oliwy z oliwek
Ząbek czosnku
2 kromki chleba (najlepiej czerstwego)
Świeże zioła - wedle upodobania może być np. tymianek albo majeranek
No i co dalej?
Orzechy włoskie wrzucamy do wrzątku na około 5 minut. Po tym czasie wyciągamy je i osuszamy na ściereczce lub papierze. Zachowujemy wodę z gotowania orzechów, która przyda się jeszcze trochę później
Chleb zalewamy mlekiem i namaczamy. Po chwili odsączamy i wyciskamy nadmiar mleka. Pozostałe mleko też jeszcze na chwilę zostawiamy
Orzechy (ugotowane włoskie i orzeszki pinii) miksujemy z chlebem, czosnkiem, Parmigiano Reggiano (startym) i ziołami w robocie kuchennym, dolewając powoli oliwę z oliwek
Przyprawiamy solą i pieprzem zgodnie z indywidualnymi preferencjami, dolewamy 2-3 łyżki mleka i znowu miksujemy
Powstałą masę przekładamy na patelnię i dolewamy trochę wody z gotowania orzechów - tak aby powstał kremowy sos
Podgrzewamy sos i dodajemy makaron (oczywiście wcześniej ugotowany)
Wszystko mieszamy, przekładamy na talerze i zajadamy bez opamiętania!
