Danie tak proste, że aż boli:) I tak smaczne, że można by jeść bez końca! Kiedyś ktoś zwrócił mi uwagę, że #spaghetti aglio olio to coś dla ludzi bez pomysłu, którzy w kuchni idą na łatwiznę i chcą zjeść cokolwiek, byle szybko. Całym sercem nie zgadzam się z tym stwierdzeniem! I nie zgadzają się z nim też Włosi, bo #aglioolio można znaleźć w wielu włoskich restauracjach. Ja osobiście lubię "z ogniem" i papryczek dodaję naprawdę dużo, ale to już kwestia indywidua - jak kto lubi (dla rodziny robię raczej na drugiej patelni, w wersji bardziej łagodnej). Ale rzeczywiście jest to makaron najprostszy z najprostszych! A w tak prostych potrawach warto zadbać o to, żeby składniki były najwyższej jakości - świeże papryczki i czosnek to wiadomo, ale warto użyć naprawdę dobrego makaronu i dobrej oliwy. A co do czosnku - pokrojony w plasterki a nie wyciśnięty na prasie! Osobiście uważam, że wyciskanie czosnku to jedna z największych zbrodni jaką można popełnić w kuchni i dlatego zakończę osobistym apelem... Miejcie litość dla czosnku - nie torturujcie i nie maltretujcie tych małych główek i ząbków!

Co potrzeba?
200g makaronu (jak ktoś chce więcej, to resztę trzeba odpowiednio przeskalować)
2-3 ząbki czosnku
1-2 małe papryczki #chilli
oliwa z oliwek
No i co dalej?
Gotujemy makaron - tu filozofii nie ma specjalnie
Na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek i dorzucamy pokrojony w plasterki czosnek (pokrojony, nie wyciśnięty!) i pokrojone papryczki. Podsmażamy przez chwilę tak, żeby oliwa przesiąkła smakiem, ale żeby czosnek nie zdążył się zarumienić.
Dorzucamy do tego makaron, mieszamy, przekładamy na talerze i...
Zajadamy bez opamiętania:)