Dzisiaj podróż w czasie i ponadczasowy murzynek, mój smak dzieciństwa. Przeglądałem ostatnio jakąś starą książkę i wypadł z niej przepis, zapisany ręką mojej babci. Kiedyś robiła nam te murzynki przy każdej okazji, a po tej kartce widać, że pomagała jej nie jeden raz.

Swoją drogą było coś romantycznego w takim notowaniu i przekazywaniu sobie przepisów, które potem pieczołowicie przechowywało się w książkach kucharskich. Poniżej znajdziecie przepis w wersji oryginalnej - tak jak zapisała go sobie moja babcia (z dwoma uzupełnieniami).

Czego potrzeba?
1 kostka tłuszczu
1,5 szklanki cukru
0,5 szklanki wody
3 łyżki kakao
Cukier waniliowy
4 żółtka + pianka z białek
2 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Bakalie
No i co dalej?
Masło, cukier, kakao i cukier waniliowy, bakalie włożyć do garnka, gotować aż rozpuszczą się składniki
Odlać 1/2 szklanki płynu i odstawić
Resztę przestudzić i do chłodnego płynu dodawać mąkę, proszek i kolejno po jednym żółtku (mieszając)
Dodać na końcu piankę z białek
Piec 35-40 minut
Ciasto polać odstawioną wcześniej polewą kakaową