Tak - ta glajda to moja sprawka. Niewiele potrafię, ale to danie jakieś takie wdzięczne jest i zawsze się udaje. Wygląda trochę jak leczo i w sumie można je tak nazwać, bo i składniki się zgadzają....jednak z jedną małą perwersją - kiełbasą z dzika. No ale pomyślcie sami - co to za obiad bez mięsa??

Co potrzeba?
Proporcji nie podaję, bo każdy lubi inaczej:)
papryka
pomidory
cebula
smalec (odrobina)
trochę bekonu dla smaku
słodka papryka w proszku
I co dalej?
Jak macie garnek z grubym dnem, rozgrzewacie smalec z odrobiną bekonu dla smaku i szklicie na tym cebulę pokrojoną w półksiężyce. Ja do tego dosypałam odrobinę słodkiej papryki w proszku, choć to też taki mały wybryk (ale polecam!). Następnie dodajemy paprykę pokrojoną w duże kostki i sparzone pokrojone w kosteczkę pomidory. Nie może zabraknąć też czosnku. Solimy i dusimy do miękkości (ale bez przesady!). Nadmiar sosu można odparować gotując bez przykrycia.
TADAM! A jaki Wy macie sposób na urozmaicenie tego węgierskiego przysmaku?