Potrawa ta jest klasykiem kuchni francuskiej i tradycyjnie podawana była jako dodatek do rodzinnych, niedzielnych obiadów. Ziemniaki miały być przygotowywane rano, jeszcze przed wyjściem do kościoła, potem cała rodzina miała udawać się na mszę i po powrocie wyciągać z pieca gotowe gratin dauphinois (zwane też pommes de terre à la dauphinois).

Przepisów na tę potrawę jest pewnie tyle co na polski bigos albo żurek. W ramach dodatków mamy mleko, śmietanę albo jedno i drugie. Niektórzy dodają jajka, inni różne zioła - spektrum możliwości jest nieograniczone.
Anthony Bourdain opowiadał kiedyś historię pewnego szefa kuchni, który rekrutując kucharzy zadawał im na koniec jedno pytanie - jaką cebulę należy dodać do tej potrawy. Odpowiedź miała przesądzać o tym, czy kandydat został przyjęty do pracy, a pytanie było podchwytliwe, ponieważ o ile z dodatkami można eksperymentować, to w tym daniu nie ma miejsca na żadną cebulę (przynajmniej w ocenie wspomnianego szefa kuchni).
Nasz przepis bazuje na klasycznej formule opisanej w Larousse Gastronomique.
Czego potrzeba?
500g ziemniaków
300ml mleka
Jajko
75g sera Gruyère
Trochę masła (do posmarowania naczynia)
1-2 ząbki czosnku
Gałka muszkatołowa
No i co dalej?
Ziemniaki kroimy w dość cienkie plasterki (o grubości ok. 2mm) i umieszczamy w misce
Mleko podgrzewamy i do ciepłego dodajemy rozbełtane jajko, 50g startego sera, trochę soli, pieprzu i gałki muszkatołowej
Ziemniaki zalewamy w misce przygotowaną miksturą mleczno-jajeczną.
Żaroodporne naczynie smarujemy masłem i nacieramy czosnkiem. Układamy w nim kolejne warstwy pokrojonych ziemniaków i na koniec zalewamy miksturą mleczno-jajeczną.
Posypujemy startym serem i wkładamy do piekarnika. Mamy teraz dwie opcje - opcja 1 (wersja klasyczna): temperatura ok. 100°C i pieczenie przez ok. 4 godziny, opcja 2 (wersja dla mniej cierpliwych): temperatura ok. 180°C i pieczenie przez ok. 1 godzinę.
Wyciągamy z pieca i zajadamy bez opamiętania!