Czekoladowa bajka z przymrużeniem oka, barbarzyńskie zwyczaje kulinarne Azteków i rozlew krwi, zdrada i gorący romans. Na koniec będzie też ukryty morał, no bo w końcu co by to była za bajka, gdyby nie było morału. Usiądźcie wygodnie i przeczytajcie sami.

Tak jak Starożytni Grecy mieli swój Nektar i Ambrozję, tak jak współcześni Rosjanie mają swoją ikrę z bieługi i jesiotra tak samo również Aztekowie mieli swój pokarm bogów - była nim Czekolada!
Mała Czekolada przyszła na świat w Ameryce Środkowej mniej więcej cztery tysiące lat temu. Aztekowie mieli w zwyczaju składać ofiary z ludzi i podobno polewać potrawy ludzką krwią, ale z Czekoladą obchodzili się bardzo łagodnie - nie jedli jej, tylko ją pili. Dzieciństwo mijało jej spokojnie i sielankowo przez ponad trzy tysiąclecia, bez specjalnych fajerwerków. Jako kilkuset letnia dziewczyna poznała w Ameryce Środkowej swoją pierwszą przyjaciółkę - Papryczkę Chilli, a kiedy Czekolada zaczęła dojrzewać pojawiły się pierwsze kłopoty. Czuła, że się dusi, że może w życiu osiągnąć bardzo wiele, że świat stoi przed nią otworem. Czuła, że musi się wyrwać z Ameryki Środkowej, że musi odciąć pępowinę łączącą ją z Aztekami.
Mniej więcej właśnie wtedy w jej życiu pojawił się pewien hiszpański podróżnik i odkrywca o nazwisku Cortez. Ten przesympatyczny człowiek wyruszył w podróż w poszukiwaniu sławy oraz bogactwa i kiedy przebył już wiele tysięcy kilometrów, los skierował go ostatecznie do Ameryki Środkowej. Licząc na długotrwałą i opartą na zaufaniu wymianę handlową z lokalnymi mieszkańcami, entuzjastycznie zaczął poznawać ich kulturę. Przez chwilę wszystko układało się bardzo dobrze, ale podobno jednak niespecjalnie spodobał mu się pomysł polewania jedzenia ludzką krwią i w związku z tym, pomimo że intencje miał dobre i czyste, w przypływie gniewu postanowił wymordować kilka plemion.

Ostatecznie jego relacje z Aztekami nie poukładały się najlepiej, ale w międzyczasie ojcowską miłością zaczął darzyć młodą i trochę zagubioną Czekoladę. Po długich namowach zgodził się zabrać ją z powrotem do swojego domu, do Hiszpanii. Czekolada nareszcie poczuła, że żyje i zaczyna spełniać swoje marzenia, poczuła że niemalże złapała Pana Boga za nogi.
Zachłyśnięta przygodą, po przybyciu do Hiszpanii zapomniała o swojej przyjaciółce z dzieciństwa i nawiązała inne, nowe przyjaźnie - z Cukrem i Miodem. Wokół palca owinęła sobie również samego króla, z którym po krótkim czasie nawiązała bardzo bliską, wręcz intymną relację. Nie była jednak wierną kochanką i prowadziła bardzo rozwiązłe życie, spotykając się w tym samym czasie z licznymi arystokratami hiszpańskimi.
Nie były to związki bezinteresowne. Nasza Czekolada chciała dalej poznawać świat, a te relacje, choć sprawiały jej olbrzymią przyjemność i łechtały coraz większe ego, były bardzo wyrachowane, były tylko środkiem do osiągnięcia celu. Najpierw zaczęła podróżować do Francji, potem do Anglii, a po jakimś czasie zwiedziła już całą Europę.
Punkt zwrotny w jej karierze nastąpił gdzieś w okolicach Wielkiej Rewolucji Przemysłowej. Postanowiła całkowicie zmienić swoje życie i odciąć się od przeszłości. Przeszła spektakularną przemianę, która widoczna była już na pierwszy rzut oka - zmieniła się z napoju w tabliczkę!
Niedługo po tej metamorfozie stała się prawdziwie globalną celebrytką (a było to wiele, wiele lat przed erą globalizacji). Konsekwentnie zdobywała kolejnych fanów na całym świecie, a jej sława i legenda trwa nieprzerwanie do dziś!
Bywały takie czasy, kiedy inni próbowali podszywać się pod Czekoladę i nieudolnie ją naśladować. W Polsce w pewnym momencie było to tolerowane, a nawet wspierane przez partię rządzącą i niestety pech chciał, że partia ta rządziła bardzo długo. Wiele osób marzyło o Czekoladzie, ale na długie lata musiało zapomnieć o bliższym obcowaniu z nią. Prawdziwi fani nie zapomnieli jednak, że Czekolada jest tylko jedna.
Dziś Czekolada jest już dojrzałą kobietą. Na stare lata uporządkowała swoje życie i przypomniała sobie nawet o przyjaciółce z młodości. Czy przyjaźń przetrwa długie lata nie wiadomo, ale ich relacje układają się coraz lepiej... Niektóre rzeczy w życiu wymagają sporo czasu, ale tego ani Czekoladzie, ani Papryczce Chilli nie zabraknie, bo obie są nieśmiertelne!
Czego potrzeba?
250g orzechów laskowych
150g czekolady (słodka lub gorzka - według preferencji)
Puszka mleka skondensowanego
No i co dalej?
Orzechy prażymy na suchej patelni, tak aby poodpadały z nich łuski (po prażeniu łatwo je pokruszyć w rękach pocierając garść orzechów o siebie).
Mielimy je na pył, a w międzyczasie rozpuszczamy czekoladę w mleku skondensowanym w kąpieli wodnej i mieszamy aż powstanie jednolita masa.
Dodajemy wcześniej przygotowany pyłek orzechowy i dokładnie mieszamy.
Gotowe - domowy krem smakuje jak czekolada z orzechami, a dzięki mleku można go rozsmarować nawet po wystygnięciu
Zajadamy bez opamiętania!