Domowy budyń waniliowy jest bardzo prosty i szybki w przygotowaniu, a poziom trudności jego przyrządzenia jest zbliżonym do zalania mlekiem proszku z paczki. Czy zatem jest jakikolwiek powód, żeby kupować i robić budynie w wersji instant, które oprócz podstawowych produktów zawierają jeszcze całą masę niepożądanych składników i polepszaczy smaku?

Budyń jest tak bardzo zakorzeniony w polskiej kulturze, że przebija się do życia codziennego nie tylko jako nazwa popularnego deseru mlecznego, ale jest też jedną z często nadawanych ksywek - na przestrzeni ostatnich lat przylgnęła ona do wielu osób z najróżniejszych grup społecznych, włączając w to celebrytów i ważnych polityków. Można pokusić się o stwierdzenie, że otacza nas mnóstwo budyniów!

W czasach PRL-u pojawił się Mały Budyń i Duży Budyń. Były to dwie blondynki, które przyjechały do stolicy, aby zrobić karierę i zarobić pieniądze. Bardzo szybko stały się osobami rozpoznawalnymi wśród warszawskich elit i stałymi bywalczyniami SPATiF-u oraz basenów Legii, a były to miejsca największego lansu w tamtych czasach. Znane głównie za sprawą swojej urody i przystępności, zgodnie z planem robiły karierę, ale zamiast piąć się po kolejnych urzędniczych szczeblach, zatrudniły się w najstarszej branży świata. Podobna do Brigitte Bardot, Mały Budyń trochę w pewnym momencie musiała przesadzić, ponieważ z jakiegoś, bliżej nieznanego powodu została przymusowo wysiedlona z Warszawy.
Teraz przeniesiemy się w trochę inne czasy i bardziej polityczne klimaty, ponieważ budyniem nazywany był również prezydent Andrzej Duda. Trwało to dość krótko, bowiem wyłącznie podczas ciszy wyborczej, kiedy walczył w wyborach z Bronisławem Komorowskim, który to z kolei w tym samym czasie nazywany był Bigosem. Po co było to wszystko? Pseudonimy wymyślone zostały w celu ominięcia ciszy wyborczej i w dniu wyborów w Internecie pojawiały się wpisy takie jak ten: „7 zł przewaga budyniu nad bigosem”.
Swoją drogą wiecie dlaczego Andrzej Duda został nazwany właśnie w ten sposób? Na początku kampanii wyborczej pewna nauczycielka, która uczyła go w szkole średniej wspominała go publicznie jako bardzo poukładanego prymusa, mówiła że „był jak taki budyń waniliowy”. Nie trudno sobie wyobrazić, że natychmiast odbiło się to szerokim echem w Internecie.
Budyniem nazywany był też prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. W wywiadach często się do tego odnosił - zawsze z dużym dystansem. Publicznie komentował, że nie wie dlaczego nadane mu zostało właśnie takie przezwisko, ale mówił też że zupełnie mu ono nie przeszkadzało. Twierdził też, że jeden z jego kolegów - z innego miasta - nazywany był Kondomem i w tym kontekście Budyń nie wydawał się najgorszą ksywką jaka mogła się do niego przykleić.
Na deser będzie jeszcze jeden znany polski Budyń, minister kultury w rządzie Wielkiej Kaczki. Kazimierz Ujazdowski, bo to o nim mowa, stracił jednak szybko swoją budyniową ksywkę, ponieważ kiedy zaczął pisać pracę doktorską przemianowany został na „Doktor Oetker”. Wielką Kaczką w sejmie miał być nazywany ówczesny premier, a Małą Kaczką - prezydent.
Jeśli natomiast zapragniecie wrócić do klimatów bardziej kulinarnych, to nasz przepis na prawdziwy, domowy budyń waniliowy znajdziecie poniżej.
Czego potrzeba?
100 ml śmietanki 30%
400 ml mleka
4 żółtka
50 g skrobi ziemniaczanej
120 g cukru
Laska wanilii
No i co dalej?
Laskę wanilii przecinamy na pół i wyciągamy ziarenka. Wrzucamy je do miski, a resztę do garnka z mlekiem i śmietaną
Mleko i śmietanę powoli podgrzewamy
W tym czasie do miski dodajemy cukier i żółtka, a następnie wszystko razem ucieramy
Do miski odlewamy około pół szklanki mleka z garnka, dodajemy skrobię ziemniaczaną i znowu mieszamy
Z garnka wyciągamy laskę wanilii, a dodajemy zawartość miski
Podgrzewamy, cały czas mieszając, do czasu aż odpowiednio zgęstnieje
Przekładamy do misek i pozostawiamy do ostygnięcia (albo nie)
Zajadamy bez opamiętania!