Cotoletta alla milanese do złudzenia przypomina globalnego celebrytę, jakim jest sznycel wiedeński, jest to bowiem smażony kotlet cielęcy, obtoczony w jajku i bułce tartej, podawany najczęściej z cytryną. Czy to może być przypadek? Raczej nie, ale spór o to danie trwa już od wielu lat pomiędzy Austriakami i Włochami. Prawdopodobnie nigdy się on nie zakończy, ponieważ jedni i drudzy są absolutnie przekonani, że to danie pochodzi właśnie od nich. A może prawda jest zupełnie inna i oba te kotlety pochodzą od naszego staropolskiego schabowego?

Cotoletta alla milanese po raz pierwszy został przygotowany prawie dziewięćset lat temu, przy okazji ceremonii poświęcenia jednego z mediolańskich kościołów. Podobne potrawy miały być powszechne na terenie Włoch nawet w czasach starożytnych, ale to właśnie z tego okresu pochodzi pierwszy udokumentowany przepis i nazwa dania.
Z kolei słynny na całym świecie wiener schnitzel miał pojawić się w Austrii dopiero w XIX wieku, za to błyskawicznie zdobył popularność, rozprzestrzeniając się po całym kraju. Nie zmienia to jednak faktu, że nad Dunajem rozpowszechnił się dużo, dużo później niż na Półwyspie Apenińskim i to na dodatek w czasie, kiedy północne Włochy znajdowały się pod okupacją austriacką. Przypadek? Według legendy przepis miał przywieźć do Wiednia hrabia Radetzky, wracając z dłuższego pobytu w Lombardii. To jest oczywiście wersja zdarzeń, którą Austriacy negują, ale prawda jest taka, że raczej nie mają zbyt silnych argumentów.
W rewanżu za to odpowiadają, że skoro sznycel wiedeński ma nie być wiedeński, tylko mediolański, to w takim razie duma Mediolanu, ich słynna na całym świecie opera La Scala wcale nie jest włoska, tylko tak naprawdę austriacka. W tym przypadku mają akurat dość silne karty, ponieważ powstała ona w czasie, kiedy Mediolan znajdował się pod wpływami Wiednia i miała zostać ufundowana przez Marię Teresę. Niestety albo na szczęście, ale argumenty działają zawsze w obie strony!
A co z naszym staropolskim schabowym? Niestety, ale może się Wam to nie spodobać! Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak staropolski schabowy, ponieważ miał on pojawić się u nas dopiero niecałe dwieście lat temu. Jeszcze trudniejszy do przełknięcia może być fakt, że pomysł na to danie przywędrował do nas z Austrii, która jak wiadomo miała w tamtym czasie zdecydowanie silniejsze wpływy w południowej Polsce niż byśmy sobie tego życzyli. Kotlet cielęcy jednak szeroko się nad Wisłą nie przyjął, ponieważ cielęcina była u nas raczej trudno dostępna i do tego bardzo droga. W związku z tym oryginalny przepis został dość szybko dostosowany do polskich realiów i cielęcinę zaczęto zastępować schabem.
Zdaję sobie sprawę, że te fakty mogą być trudne do zaakceptowania, ale wychodzi na to, że nasz ukochany schaboszczak w prostej linii pochodzi od cotoletta alla milanese!
Kotlet po mediolańsku to danie proste i pyszne, niezbyt lekkie, ale w końcu czasami człowiek musi, bo inaczej się udusi!
Czego potrzeba?
400g cielęciny
4 jajka
200g bułki tartej
Cytryna
Masło klarowane do smażenia
No i co dalej?
Mięso kroimy na kotlety i rozbijamy
Jajka rozbijamy na talerzu i lekko ubijamy widelcem
Na drugim talerzu rozsypujemy bułkę tartą
Z każdym kolejnym kotletem robimy tak: przyprawiamy solą i pieprzem, obtaczamy w jajku, a potem w bułce tartej i powtarzamy to dwa lub trzy razy (oczywiście z wyjątkiem przyprawiania solą i pieprzem - to wystarczy zrobić tylko raz!)
Kotlety wrzucamy na rozgrzane masło klarowane i smażymy do czasu aż się zarumieni
Podajemy z kawałkiem cytryny, ponieważ te kotlety najlepiej smakują skropione jej sokiem
Zajadamy bez opamiętania!